Kolędy znane, lubiane i nielubiane. Mój subiektywny wybór. Mateusz
Najczęściej śpiewana kolęda na całym świecie? Pewnie Cicha noc. Znana, lubiana i śpiewana przez wszystkich. Aż do przesadnego patosu. Aż do przerysowanych uniesień. A przecież z zamyśle miała to być prosta piosenka śpiewana przy gitarze.
Atoli nie jest to moja ulubiona kolęda (chyba nawet takowej nie mam) przez to "atoli" właśnie. Jest na końcu zdania, a powinno być na początku. Atoli tak się przetłumaczyło i tak już zostało.
Na początek wersja chyba najbliższa oryginału. Ot dzieci, ubranka z epoki i gitara. No i jeszcze metrum 6/8. Tak się powinno Cichą noc śpiewać.
Skoro kolęda powstała w górach. To może niechaj górale ją zaprezentują. Atoli wszystkiego jest tu "za". Za wolno, za mocno, za patetycznie. Na bogato.
Dajmy jeszcze szansę góralom. Atoli rytmicznie brzmi tu bardziej walc angielski niż 6/8. Za to klimat bardziej nocny - cichonocny.
No właśnie... klimat. Noc wigilijna, to nie noc sylwestrowa. To bardziej spokój i zaduma. Atoli i zadymkowo-śnieżny niepokój. I tak przechodzimy do mojej ulubionej wersji kolędy.
Może kolęda powinna być śpiewana bez kapeli. Same głosy. Atoli nie każde a capella się nadaje. To - na przykład - jest za wolne. A tam, czepiasz się. Take 6 też śpiewali wolno. Atoli z rubato i z większymi emocjami. W śpiewie, nie w minach.
No to na koniec wróćmy do kapeli. Kapeli Wyntona Marsalisa. Rytm poszedł aż za bardzo. A atmosfera? Jeśli nocna, to miasta które nigdy nie śpi. Atoli to jednak jazz jest.
Ach to "atoli". Od niego tak wiele zależy, choć bywa w nietrafionym miejscu.